Pierwszy dzień w pracy nie był taki straszny. Bardzo mili ludzie i poranek bardzo szybko przeleciał.
Dziś już nie byłam taka twórcza i pracowita w kuchni, bo bardzo późno wróciłam. Wczoraj za to zrobiłam jeszcze pesto. Uwielbiam klasyczne pesto i od kiedy spróbowałam sama zrobić nigdy już nie kupię ze słoika z bardzo długa datą przydatności do spożycia. Kiedyś dla ciekawości sprawdziłam skład i oprócz kilku środków konserwujących i innych tam była mąka ziemniaczana. Dlaczego? Nie mam pojęcia. Żeby zagęścić pewnie, ale po co to, to dla mnie zagadka. Moje klasyczne pesto jest z bazylią, ale bez orzeszków piniowych tylko z orzechami nerkowca. Na początku to była tańsza opcja, ale teraz jest dla mnie jedyną opcją. Uważam, ze nerkowce pasują i smakują idealnie. Pesto potrafię jeść łyżkami i dodać do wszystkiego (prawie!). Na kanapki jako pasta, zamiast masła z pomidorkiem, do makaronu, do kopytek, jako dodatek do panierki na rybę, rozrzedzić oliwa i polać przeróżne sałatki.
Pesto Bazyliowe
dwie garście bazyli ok 60g
1 duży ząbek czosnku
50g parmezanu albo innego twardego sera typu grana padano albo pecorino
50g orzechów nerkowca
75ml oliwy z oliwek najlepszej jaka masz
Bazylie, czosnek obrany, orzechy i ser (starty albo pokrojony na małe kawałki) włożyć do miksera i włączyć na minutę. Powoli dodawać oliwę. Można doprawić solą choć dla mnie jest to zbędne, ser jest wystarczająco słony. Doprawiam za to szczyptą pieprzu. Smacznego!